O HIFI WG KONDO – CZĘŚĆ 6

technologia_black

 

Moje przemyślenie na temat hi-fi

Hiroyasu Kondo, Audio Note Co., Ltd., Tokio
[tłumaczenie na angielski Hiro Yoshizumi]

 

CZĘŚĆ 6 (napisana w lipcu 2000)

Sony C-37A

Zdecydowana większość melomanów zgodzi się, że wielka trójka: Arturo Toscanini, Wilhelm Furtwangler i Bruno Walter to najwspanialsi dyrygenci XX wieku. Zapewne ciekawi Was stosunek tych wielkich ludzi do nowoczesnych maszyn i urządzeń. Bruno Walter sam prowadził samochód w czasach, gdy posiadanie automobilu była symbolem wysokiego statusu społecznego. Arturo Toscanini miał szofera o imieniu Emilio. To o Wilhelmie Furwanglerze natomiast, Richard Straus miał powiedzieć: „Nigdy nie wsiądę do samochodu prowadzonego przez Ciebie.” W podeszłym wieku  Bruno Walter zamieszkał w Los Angeles gdzie aktywnie współpracował z Johnem McClurem przy realizacji nagrań. Panowie używali naraz wielu mikrofonów, wśród których najczęściej stosowanym był Sony C-37A, by realizować nagrania małych orkiestr (poniżej 50 muzyków), które na nagraniu brzmiały równie potężnie jak pełne, duże orkiestry symfoniczne. Walter powiedział kiedyś, „ten mikrofon potrafił przekazać moja muzykę.”

Neuman M-50

Można z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że zasady działania zarówno mikrofonów jak i głośników nie zmienią się nawet w erze cyfrowego dźwięku. Mikrofony takie jak współczesne, produkuje się od mniej więcej 1950 roku. Szczególnie warte zauważenia były mikrofony pojemnościowe Neuman. Trzeba przyznać, że Niemcy, mimo przegrania II wojny światowej, zachowały duży potencjał inżynierski. Już rok po pojawieniu się mikrofonu Sony CU-1 (C-37A), na rynku zagościł Neuman M-49, który szturmem podbił wiele studiów nagraniowych  na całym świecie. Wraz z nastaniem nowej, stereofonicznej ery, mikrofony Neuman umożliwiły nagrywanie dźwięku wysokiej klasy. Nigdy nie zapomnę tego charakterystycznego „aksamitnego” brzmienia. Nieco później Neuman wprowadził model M-50. Wewnętrzna struktura była niemal taka sama jak wcześniejszego modelu M-49, ale ku zaskoczeniu wszystkich, mikrofonowi nadano kulisty kształt. Dzięki temu osiągnięto równiejsze pasmo przenoszenia, oraz lepszą kontrolę w zakresie średnich i wysokich tonów. Mój nauczyciel fizyki zwykł mawiać: „zaokrąglaj wszystkie kąty”, to samo pasuje całkiem nieźle do audio.

Mikrofon wstęgowy

Mikrofony są albo bezkierunkowe (dookolne) albo 8-mio kierunkowe. Nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia próba budowy jednokierunkowego mikrofonu. Zwykle tył wibrującego elementu jest zakryty, co może tłumaczyć dlaczego uzyskiwany dźwięk jest dość ciemny. W przypadku mikrofonu wstęgowego, z racji używanej w nim lampy zwanego „labiryntem”, nie da się uniknąć efektu odbijania fal dźwiękowych co prowadzi w rezultacie do uzyskiwania wspomnianego, nieco ciemnego dźwięku. Wystarczy zapytać 100 osób, czy czystszy dźwięk uzyskuje się z mikrofonu wstęgowego, czy z pojemnościowego – 99 z nich wskaże ten drugi. Wydawałoby się więc, że mikrofony wstęgowe powinny już przejść do historii, a tymczasem ciągle utrzymują się na rynku i są wykorzystywane w pewnych zastosowaniach. Jednym z nich są stacje radiowe nadające na falach krótkich. Najważniejszy w przekazie takich stacji jest bowiem ludzki głos. Mikrofony wstęgowe oferują bardzo dobra separację i dlatego są doceniane przez ludzi pracujących w tych stacjach radiowych. Jest jeden model mikrofonu wstęgowego, który zwrócił moją szczególna uwagę. To Aiwa VM-18. Wyposażono go w bardzo małą wstęgę, dzięki czemu i jego rozmiary są niewielkie. Dzięki temu dobrze rejestruje dźwięk ze swego otoczenia, nawet w zakresie wysokich częstotliwości. Nie sądzę, żeby miał całkiem płaskie pasmo przenoszenia. Dla mnie brzmi całkiem naturalnie, choć wydaje się, że występuje pewne podbicie w okolicy 10 kHz.

Ulepszanie mikrofonu wstęgowego

Najważniejszy element konstrukcji mikrofonu wstęgowego to długi na 30mm, szeroki na 5mm i gruby na 10 mikronów kawałeczek folii z duraluminium zawieszony w silnym polu magnetycznym. Wstęga zamocowana jest w taki sposób, by mogła się swobodnie poruszać. Zagłębiając się bardziej w kwestię budowy takiego mikrofonu i tego, jak rejestrowany jest za jego pomocą dźwięk, odkryłem dwa problemy nieodłącznie związane z tego typu konstrukcją. Pierwszym jest szum własny wstęgi. W mikrofonach wstęgowych wykorzystuje się wstęgi z nierdzewnego duraluminium. Nie ma właściwie możliwości pozbycia się delikatnego dzwonienia duraluminium. Mówię to o odgłosie podobnym do tego, co słyszymy zgniatając kawałek folii aluminiowej w dłoniach. To co prawda niewielki, ale słyszalny rezonans. Po zrozumieniu tego problemu postanowiłem spróbować wykorzystać grubą na 3 mikrony folię srebrną. Jak się okazało srebrna folia nie wprowadzała już owego irytującego rezonansu. Drugim problemem tych mikrofonów jest dopasowanie transformatora. Wibracje folii wywoływane są ekstremalnie niską rezystancją. Transformator jest niezbędnym elementem, który generuje zwiększone napięcie by ową bardzo niską rezystancję dało się w ogóle wykorzystać. Jednocześnie to właśnie transformator nie pozwala uzyskać najlepszego możliwego brzmienia z mikrofonu wstęgowego. Ja zdecydowałem się skorzystać z transformatora, w którym rdzeń wykonano z materiału pozwalającego na przepływ strumienia magnetycznego już w bardzo małym polu magnetycznym. Nie miałem także żadnych wątpliwości co do wyboru materiału na uzwojenie – to musiało być srebro. Charakterystyka transmisji sygnału na najniższych poziomach w srebrnej cewce całkowicie zmieniła brzmienie uzyskiwane z mikrofonu wstęgowego.

Przejdź do pierwszej części tekstu

Przejdź do drugiej części tekstu

Przejdź do trzeciej części tekstu

Przejdź do czwartej części tekstu

Przejdź do piątej części tekstu

Powrót do ‚BRZMIENIE’