PO KAPUŚCIE NIE MA BASÓW

Brzmienie - Szemis Audio Konsultant Opublikowany Machina Nr2 05.1996

Niepospolite idee potrafią zamieszać nam w głowie i całkowicie zmieniać nasz sposób myślenia, a nierzadko przybierają nawet formy dziwactwa. Rozrzutność miłośników sprzętu high-end może budzić kontrowersje. Ich oddanie własnemu hobby przypomina mentalność zbieraczy staroci, numizmatyków czy kolekcjonerów owadów. Oddaliby wszystko, łącznie z własną rodziną, żeby dostać upragniony przedmiot.

Pragnienie niepozostawania szarym wśród gawiedzi powoduje, że szukamy atrybutów podkreślających oryginalność. Nie kończy się to na poziomie posiadania nietypowych urządzeń audio, lecz dotyczy również stopnia zaangażowania. Gromadzenie aparatury do odtwarzania muzyki o najwyższej jakości dźwięku nie ma sensu, gdy nie kryje się za tym pasja muzyczna. Nietypowe zainteresowania są równie kosztowne jak oryginalne ubrania ,kosmetyki lub przedmioty. Wysiłek przesiewa grono zainteresowanych, tak ,że pozostają tylko wytrwali.

Jeszcze trudniej dostać się do elity entuzjastów. Nowicjusze oceniani są na podstawie posiadanych zestawów muzycznych. Ocena ta może być miażdżąca, jeśli sprzęt jest byle jaki. Nie wystarczy być audiofilem i miłośnikiem muzyki, lecz wypada mieć oryginalny sprzęt we własnym pokoju odsłuchowym. Według kryteriów fanatycznych highendowców pospolitość zestawu odbiera przyjemność obcowania z gałkami wzmacniacza i guziczkami odtwarzacza CD – odbiera dźwiękowi jego smak. Jednak takie poglądy to już ekstremum.

Pozostajemy pod wpływem hobbystów a ich entuzjazm do przedmiotu jest zaraźliwy. Wizyty u znajomych audiofilów, słuchanie muzyki z ich zestawów należą do uczt duchowych, ale delikatne wibracje basów dostarczają również przyjemności fizycznej Miło żółto dziobowi odczuwać współwtajemniczenia z bardziej doświadczonym kolegą. Porozumieć się nie jest jednak łatwo.

Dojrzewanie adepta następuje podczas szeregu wspólnych sesji dźwiękowych z ”prawdziwym „ audiofilem. Należy zaprosić zaawansowanego kolegę na „jedną lub dwie płyty”. Do własnego domu. Wysoka jakość sprzętu, kilka wymyślnie dobranych akcesoriów luba nawet tylko rozmowa o nich – na podstawie przeczytanych artykułów – oraz odpowiednie zachowanie dają nadzieję na stopniowe przeniknięcie w szeregi.

Oto kilka wskazówek dla tych, którzy nie maja bladego pojęcia o high-endzie, a chcieliby aby ich autoprezentacja w gronie jego wielbicieli wypadła korzystnie.

Po pierwsze: Ważna jest pora sesji odsłuchowej – późny wieczór jest najlepszy – nocne spotkanie ma pewnego rodzaju tajemnicę. Poza tym wieczorowa pora pozwala na wcześniejsze rozgrzanie systemu. Każdy wzmacniacz nawet tranzystorowy dopiero po co najmniej kwadransie zaczyna brzmieć prawidłowo. Odtwarzacze CD praktycznie nie powinny być wyłączane z sieci. Czas stabilizacji przetworników cyfrowo analogowych to nawet około 100 godzin. Bez rozgrzania nie brzmi – to sprawdzone.

Po drugie: Dobrze jeśli mamy akcesoria sugerujące, że jesteśmy ekspertami i profesjonalistami. O ich wyborze musimy zdecydować sami na podstawie gazetowych nowinek technicznych i aktualnych trendów. Mogą to być na przykład, przedłużacze –filtry redukujące „brud” w napięciu zasilającym i dobre, grube kable sieciowe, które o dziwo pomimo kilometrów kiepskiego kabla od elektrowni do naszego domu dodają ostatecznego szlifu dźwiękowi, specjalne akustyczne maty wygłuszające eliminujące pogłosy i dudnienia.

Po trzecie: Należy niedbale porozrzucać w mieszkaniu przynajmniej kilka tytułów światowej prasy fachowej, na przykład Absolute Sounds (USA), HiFiNEWS & Record Review (Anglia) L’Audiophile (Francja) Negative Feedback (USA) Stereophile (USA) czy Speaker Builder (USA). Można zrobić wielkie wrażenie , jeśli znajdą się tam również egzemplarze sprzed lat, świadczące że jesteśmy w temacie od dawna. Musimy mieć świadomość, że niektóre periodyki mogą wzbudzić reakcje odwrotna do zamierzonej, ponieważ jak w każdej dziedzinie mnóstwo jest pseudo autorytetów.

Po czwarte: Możemy zagaić „ co Pan dzisiaj jadł?” Czy Pan wie, że po kapuście zmniejsza się odczuwanie rozdzielczości basu?” Przestrzeganie diety odpowiedniej jest istotne w każdym indywidualnym przypadku. Gościłem kiedyś znajomego audiofila, który odmówił zjedzenie tego, co zaproponowałem i okazało się, że przyniósł ze sobą własnej recepty sałatkę warzywną. Jak później wyjawił, pragnął doświadczyć jak najwięcej z sesji dźwiękowej którą kontynuowaliśmy.

Po sesji w cichym już lecz jeszcze pełnym odbić akustycznych pokoju, trapią nas rozterki i niepokój, że nie grało że nie wywarliśmy większego wrażenia. Czując się niepewnie oczekiwaliśmy pochwał i słów zachwytu. Tymczasem nie wzbudziliśmy zainteresowania. Muzyka, która słuchamy od lat okazuje się często źle nagrana i nie prezentuje większej wartości sonicznej. Ale i ten problem można rozwiązać kupując kilka płyt renomowanych wytwórni o niezwykle rzetelnym podejściu do spraw nagrywania jakości dźwięku. Sami zdajemy sobie sprawę, ze zmiany własnych upodobań muzycznych, ponieważ nie zawsze odpowiada nam umieszczone na tych płytach wykonanie lub grający muzycy. Przyjemność słuchania przeistacza się w przyjemność słyszenia. Odmienna jakość. Pierwszy stopień do piekła. Niepokój znajduje częściowe ukojenie po analizie artykułów w czasopismach o sprzęcie audio. Często stajemy się klientami kącika porad dla bezradnych w takich periodykach , ale na pewno ofiarami highendowych naciągaczy. Wchodzimy w posiadanie przedmiotów wedle zaleceń, przyswajając przed każdym następnym zakupem filozofię produktu. Jest to myślenie na tym etapie narzucone, a dopiero po pewnym czasie zrozumiałe wydaje się nam, jak niezbędne są poszczególne elementy.

Po pierwsze: Na słuchanie należy przeznaczyć odrębny pokój. Najlepiej zaprosić architekta i akustyka aby ustalić idealne proporcje wnętrza.

Po drugie: Nie wystarcza jeden stolik pod sprzęt. Różne stoliki wielu firm mają inne właściwości. Należy starannie skomplikować komplet odpowiednich stolików podstawek i półeczek tych droższych producentów, lub zrobić na specjalne zamówienie pod własny zestaw.

Po trzecie: Źródło dźwięku należy wypoziomować. Mechanizm lasera oraz silnik będą równomierniej pracować.

Po czwarte: Pod każdym elementem zestawu należy ustawić podkładki izolujące wibracje. Można je uznać za ‘diody mechaniczne” ponieważ dzięki małej powierzchni nie doprowadzają mikrowstrząsów do aparatury. Mogą być aluminiowe lub ze specjalnych stopów metali ze specjalnymi rdzeniami i podkładkami.

Po piąte: Wybieramy porządne kable połączeniowe i głośnikowe. Jest to może dziwne ale druty mają kolosalne znaczenie dla charakteru brzmienia. Według zaleceń specjalistów należy na to przeznaczyć około 10% wartości zestawu. Dobrze jest dogadać się ze sprzedawca żeby umożliwił wypróbowanie kabli w naszym własnym systemie. Wielość modeli jest tak oszałamiająca, że trudno nie popełnić błędu i trafić w dziesiątkę za pierwszym razem.

Po szóste: Jeśli nas na to stać to podwajamy lub nawet potrajamy odcinki kabli głośnikowych w zależności od tego, ile głośników mamy w kolumnach. Nazywane to jest bi-wiring lub tri-wiring Można użyć kabli innego modelu lub firmy na wysokie tony a innego na niskie.

Po siódme: Trzeba zadbać o sieć elektryczną. Jest ona źródłem energii ale i zniekształceń. Trzeba zastosować filtr o odpowiedniej cenie zalecany tylko do audio. Jeśli możemy sobie na to pozwolić finansowo to wymieniamy kabel od najbliższej stacji transformatorowej do naszych przyłączy na gruby miedziany o specjalnej konstrukcji. W mieszkaniu należy użyć „dobrze brzmiący” kabel jak XLO, Kimber czy Velum. Zmiany charakteru brzmienia następujące w tych przypadkach owiane są tajemnicą. Wielu uważa je za czary.

Po ósme: Żeby lepiej słyszeć wycinamy z kartonu półowale formujemy je w kształt muszli i zamocowujemy sobie na głowie za uszami Aby się przekonać, że ten pomysł pomaga wystarczy podczas sesji przyłożyć sobie otwarte dłonie za uszami. Należy eksperymentować z materiałem, z którego wykonamy : dodatkowe uszy” Powleczenie ich wewnętrznych powierzchni odpowiednia substancją zmienia charakterystykę odbić dźwięku i może poprawić jakość brzmienia.

Po dziewiąte: Instalujemy w pokoju odsłuchowym nastrojowe oświetlenie. Półmrok sprzyja delektowaniu się dobrą muzyką i pozwala zapomnieć.

Wróc do ‚BRZMIENIE’