MISTERIUM DŹWIĘKU – opublikowany w Art@Business w 10.2013

Brzmienie - Szemis Audio Konsultant

Ucho w symbolice sumeryjskiej odgrywało niezwykłą funkcję: w intuicyjnej kontemplacji mogło pełnić rolę zarówno „ucha duchowego“ jak i „oka duchowego“ zamiennie ponieważ to, co zostanie usłyszane wywołuje wewnętrzny obraz. W mitologii sumeryjskiej w niejasny sposób dźwięk stwarza wizję lub inaczej mówiąc  wyobrażenie wizualne. Nienaturalnie powiększone oraz poczwórne uszy były ikonograficznym atrybutem sumeryjskich bogów. Możliwość usłyszenia więcej symbolizowała wszechwiedzę, daną jedynie bogom. Podobny kontekst można znaleźć w Starym Testamencie, w którym często prosząc o wysłuchanie pisze się o „uszach Boga“ alegorycznie przedstawiających Jego łaskę i władzę.

 

W tych historycznych opisach zachwyca także bogactwo możliwości ludzkiego mózgu – ponieważ rzeczywiście można słyszeć kształtami, kolorami lub smakami. Jest to cecha nazwana współcześnie przez psychologów jako synestezja. Może też być odwrotnie: widzieć dźwiękami i smakami. Tym razem to muzyczna mistyka, a nie zróżnicowanie smaków lub gustów muzycznych będzie tematem tego tekstu.

Społeczna funkcja muzyki i dźwięku nadawała jej zawsze istotne miejsce w życiu. Teoretycy muzyki zauważyli, że wspólne przeżywanie muzyki wpływa „jednocząco“ na uczestników wydarzenia muzycznego. Prowadzi do wspólnoty i tworzy ją. Zjawisko to było istotne podczas wszelkiego rodzaju rytuałów plemiennych, wydarzeń religijnych, ale i w czasie szturmu wojowników. Było również fundamentem w teoretycznych tworach jak, na przykład, w napisanej przez rosyjskiego kompozytora i pianistę Aleksandra Skriabina skali mistycznej nadającej słuchaniu muzyki wyższy sens i mającej „uszlachetniać ludzkość“ i doprowadzić ją do „samodoskonalenia“.

Ekstaza mistyków często sprawiała doświadczenia muzyczne, ale i odwrotnie -kontemplacja dźwięku i brzmienia prowadziła do osiągnięcia duchowości. Ma to miejsce w wielu liturgiach i obrzędach szczególnie buddyzmu tybetańskiego. W starożytnych kronikach wspomina się o zapisywaniu melodii zasłyszanych podczas duchowej ekstazy w trakcie tzw. audycji – transmisji anielskich objawień dźwiękowych. Przypuszczalnie podobne pochodzenie jest niektórych melodii i struktur utworów kompozytorów Giovanniego Palestriny i Józefa Haendla. Muzyczne doświadczenia mistyczne próbowano nawet usystematyzować. Według angielskiego mistyka z XIV w. Richarda Rolle, który rozpoznał i opisał ich trzy poziomy –  na ostatnim z mistycznych stopni można było doświadczyć niebiańskiego brzmienia i uczestniczyć muzycznie w kosmicznym misterium –  liturgii aniołów.

Stan mistyczny osiągano zarówno duchowo jak i wprowadzając się w stan transu za pomocą narkotyków. Współcześnie bazą ekstazy jest raczej odbieranie muzyki poprzez wibracje ciała (muzyka reggae lub wszelkiego rodzaju muzyka klubowa ze scenicznym niezwykle głębokim i mięsistym basem) lub transową rytmikę dzwonków lub talerzy perkusyjnych (chociażby pustynna muzyka gnawa z Maroka). Są to tylko przykłady. Inaczej słucha się reggae na trzeźwo – inaczej po zażyciu canabis. Również doświadczenie klubu techno bez środków odurzających jest raczej odrzucające niż tworzące wspólnotę duchową z pozostałymi „ciałami“. Być może kluczem do zrozumienia tych zjawisk jest analogia do „oczyszczenia“ w orgii seksualnej. Twórcy i wyznawcy rockowi, szczególnie z nurtu ciężkiego „black“ metalu lub „death“ metalu nawiązują do tego, ale i dodają inne treści. Strona ideologiczna i mroczna duchowość są w ich wypowiedziach dość wyraźne, no chyba że potraktujemy te manifesty jak marketing.

Siła oddziaływania brzmienia niektórych utworów muzycznych i interpretacji jest tak wielka, że słuchając przy pomocy laptopa, ba nawet telefonu komórkowego można ulec sile piękna i harmonii głosów wykonawców. Jednakże trudno nazwać takie słuchanie „doświadczeniem“ czy „ekstazą“. Trzeba by zażyć wiele narkotyków, żeby upajać się przy pomocy głośniczka lub komórkowych słuchawek współbrzmieniem głosów chociażby Marie Nicole Lemieux z Phillipem Jarouskim lub Joan Sutherland z Marilyn Horne. Naturalnie na laptopie można rozpoznać czy śpiewa Krawczyk czy Presley. Żeby doświadczyć ekstatycznego uniesienia trzeba sięgnąć po więcej by słyszeć więcej. A jest to kuszące szczególnie dla ludzi zamożnych. Stąd poszukujący ekstazy melomani zasypani płytami lub zaplątani w pliki internetowe budują sobie świątynię – kupują niezwykle drogie i wyszukanie gramofony i odtwarzacze, lampowe wzmacniacze, kolumny głośnikowe lub słuchawki. Łączą poszczególne elementy kabelkami o nadzwyczajnych właściwościach. Świadomość tego, że można usłyszeć więcej jest jak waleriana dla kota.

Są ludzie, którzy uznają rozwój techniki zapisu audiofonicznego jak i wizualnego za jedno z największych osiągnięć cywilizacji. Umożliwia on mentalną podróż w czasie i poznanie indywiduum. Zapewnia nieśmiertelność muzyków i stałe doświadczanie ich twórczej energii. Kolekcjonować i słyszeć TO, to rzecz niełatwa, wymagająca grubego portfela i wyszukanego smaku. Tak jak materia jest energią, zgodnie z teorią fizyki kwantowej, tak i muzyka jest energią, wydobytą poprzez instrumenty lub głośniki. Pozwolę sobie na parafrazę wykładu fizyka Maxa Plancka „Nie ma muzyki samej w sobie! Wszelka muzyka powstaje i istnieje tylko dzięki własnej sile, która wprawia cząstki w drgania (…)“. O pochodzeniu tej energii ludzkość nie ma pojęcia. Tyle tylko, że może jej duchowo doświadczyć i uczestniczyć w misterium.

 Opublikowany w Art@Business 10.2013

Powrót do ‚BRZMIENIE’